– Komora stała przy karczmie Golusów, obok wąskiej wieży strażniczej, z której miejscowi obserwowali okolicę w obawie przed napadami. Na rysunku widać dwa wejścia, bo karczma była podzielona. W jednej części pili miejscowi wolni chłopi, w drugiej podróżni – mówi Andrzej Złoty, prezes Bractwa Gospodarczego Związku Górnośląskiego z Pszczyny.

Zygmunt Orlik, historyk ziemi pszczyńskiej, przypomina sobie zapiski o komorze solnej z czasów króla Henryka Walezego, który nie chciał polskiego tronu. – Były to zapiski jakiegoś dworzanina, który w XVI wieku uciekał z Walezym do Francji. Mieli z innymi dworzanami przejechać mostem obok komory solnej i zniszczyć go rapierami oraz szablami. W ten sposób chcieli zatrzymać pogoń. Nie wydaje mi się, żeby most na takim szlaku był zrobiony z kilku desek, więc tutaj chyba porwała dworzanina fantazja – śmieje się Orlik.

Historyk opowiada, że od kilku wieków mieszkańcy okolicznych wiosek, znający historię tego miejsca, uważają się za potomków dworzan Walezego. Chodzi o popularne tutaj nazwisko Golus, które ma być śląskim odpowiednikiem Gallusa. Nazwa „Gallus Wald”, czyli las Gallusów, pojawia się nawet na odnalezionej mapie. Złoty uważa, że coś w tym jest, Orlik mówi, że jest sporo do wyjaśnienia.

Pierwszą osobą, która chce się podjąć tego zadania, jest Bronisława Świergolik z Ćwiklic, która wychowała się w Woli. 67-letnia pani Bronisława jest z wykształcenia ślusarzem-tokarzem. Od dziecka interesuje się historią komory solnej, pisze książki o mieszkańcach Woli, którzy poginęli w pierwszej i drugiej wojnie światowej. – Od dawna pytałam starszych o to, co się tam właściwie stało i dlaczego wszystko spłonęło. Mówili, że w XIX wieku, kiedy już szlak nie funkcjonował, pędzili przez most stada bydła, a zabudowania strawił pożar w czasie zaborów. Zanim się do tego zabiorę, muszę jeszcze w archiwach pogrzebać – tłumaczy.

(źródło:Gazeta.pl)