Na razie planetka Mariusza jest oznaczona tymczasowo jako 2004 ST26. Kiedy astronomowie ustalą jej dokładną orbitę, trafi do katalogu wszystkich znanych asteroid. Otrzyma też kolejny numer porządkowy. Dopiero wtedy można będzie ją oficjalnie ochrzcić.

Trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo w kolejce do chrzcin znajdują się tysiące planetek. Odkrycia asteroid rosną lawinowo, bo coraz częściej człowieka wyręczają w tym maszyny. Automatyczne teleskopy przepatrują połacie nocnego nieba, wykonują tysiące cyfrowych zdjęć, które zaraz potem analizują komputery. Rankiem astronom budzi się we własnym łóżku, łączy internetem z obserwatorium i za chwilę już wie, czy stał się odkrywcą nowej planetki, komety, a może jeszcze czegoś większego (astronomowie ostatnio polują poza orbitą Neptuna na bardzo duży glob, może nawet wielkości Ziemi).

Skatalogowanych jest już blisko 100 tys. planetek, a chrztu doczekało się ponad 12 tysięcy. Komisja nazewnictwa Międzynarodowej Unii Astronomicznej kompletnie się zakorkowała.

– Nie każda planetka musi mieć imię, a już na pewno nie natychmiast po odkryciu – uważa Brian Marsden, szef Centrum Małych Planet Unii Astronomicznej. – Gdyby przyszło nam bez zwłoki rozpatrywać wszystkie wnioski o nadanie asteroidom imion, nie robilibyśmy nic innego.

Dlatego coraz częściej odkrywcy nie czekają na oficjalny werdykt i nadają planetkom imiona bez oglądania się na procedury Unii Astronomicznej. Tak było z odkrytą rok temu najdalszą planetoidą w Układzie Słonecznym – jej odkrywcy od razu ogłosili, jeszcze przed skatalogowaniem asteroidy, że będzie nosić imię Sedny, eskimoskiej bogini morza. Wynikła z tego kosmiczna awantura – część astronomów była oburzona złamaniem procedury.

Trzeba więc zastrzec, że wybór imienia dla asteroidy Mariusza będzie na razie nieoficjalnym chrztem. Żeby jednak potem nie było kłopotów z zatwierdzeniem nazwy, trzeba trzymać się kilku reguł. Nazwa nie może brzmieć wulgarnie w żadnym z języków. Nie można też imieniem asteroidy sławić polityków i wojskowych, jeśli od ich śmierci upłynęło mniej niż sto lat. Dlatego Piłsudski ani Anders nie mają szans. To samo dotyczy niezbyt odległych w czasie wydarzeń politycznych lub militarnych, więc trudno byłoby dziś upamiętnić w kosmosie upadek muru berlińskiego.

Unia Astronomiczna jak ognia unika werdyktów kontrowersyjnych. Już raz się sparzyła, kiedy okazało się, że jeden z kraterów na Księżycu – Eppinger – został nazwany imieniem nazistowskiego naukowca, który przeprowadzał eksperymenty na więźniach obozu koncentracyjnego Dachau.

Wiele z planetek ma imiona o polskim rodowodzie. Na Księżycu, Marsie, Wenus znajduje się wiele kraterów, które mają polskich patronów. Najczęściej honorowano naszych astronomów, poczynając od Kopernika i Heweliusza. Ale nie tylko. Są też polscy artyści, pisarze, poeci, spore grono uczonych ze słynnej polskiej szkoły matematyki. Mamy też asteroidę Polonia, Tatry i Karpaty na Księżycu. Jest Grójec na Marsie, a także Lublin i Krynica na asteroidach Matylda i Gaspra.

Jakie imię dopiszemy do tego polskiego alfabetu nieba? Na propozycje redakcja Gazety oczekuje pod adresem e-mailowym: polskaplanetka@gazeta.pl do 3 stycznia 2005 r.


(źródło:Gazeta.pl)